Lato. Już mniej upalne, deszczowe, zimne o poranku. Jednak tajemnicze i pachnące.
Uwielbiam ten poranny zapach, lekko wilgotny, ziołowy, żywiczny, który koi oraz wycisza.
Pomyślałem ostatnio, że mógłbym mieć wakacje od sierpnia do października i chłonąć te barwy, szare kolory, mokre liście, przyćmione dźwięki, mgły, poranną mistykę.
Na nogach gumofilce, na plecach gruby sweter oraz ciepła kamizelka. Ubieranie się na "cebulkę" rano, w południe zdejmowanie kilku warstw, herbata w termosie. Odgłos spadających jabłek, ciepły oddech biegnącego psa, rozjechane mirabelki na drodze i osy, zaczepne osy. Tak wyglądają te chwile.